Łukasz Adamski Łukasz Adamski
83
BLOG

Jak antypisowcy żurnaliści ukradli Prezydenta Kaczyńskiego.

Łukasz Adamski Łukasz Adamski Polityka Obserwuj notkę 0

Prof. Zdzisław Krasnodębski napisał w „Rzeczpospolitej”: „Wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne „Szkło kontaktowe”, wyśmiejcie tę śmierć, wypijcie małpki. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego. Krzyczcie: „cham” i „dureń”, i „były prezydent Lech Kaczyński”. Wyśmiewajcie i drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami. Jestem dumny, że Go znałem”. W najbardziej dosadnym i wstrząsającym tekście jaki pojawił się w czasie żałoby narodowej autor pokazał w jak obrzydliwy sposób żurnaliści i inne „autorytety moralne” wylewali krokodyle łzy z powodu śmierci „karła moralnego”, „ Barubara”,  „Irasiada”, miłośnika „małpek” i „chama”. „ Od chwili gdy Prezydenta zabrakło, nagle spora część dziennikarzy, publicystów, polityków zaczęła opowiadać o tym jaki był naprawdę. Dla mnie symboliczne były dwie historie. Wszyscy zapewne pamiętają, że koronnym dowodem na niezborność Lecha Kaczyńskiego oraz jego kompletną nieznajomość sportu miał byś incydent z „Borubarem”. Tak Lech Kaczyński miał nazwać bramkarza Artura Boruca. Dwa dni po śmierci Prezydenta trafiłem na tekst w jednym z internetowych portali, gdzie wyjaśniano, że prezydent powiedział wówczas „ Boruc bardzo…”, ale jego słowa zostały zagłuszone przez panujący zgiełk i słychać było „Boruc bar..”  Natychmiast zadałem sobie pytanie, czy była to wiedza tajemna? Jak to możliwe, że anegdotka o „Borubarze” służyła przez dwa lata do wyśmiewania Lecha Kaczyńskiego, po czym nagle, jak gdyby nigdy nic, stwierdzono, że jest całkowicie fałszywa?”- pisze w „Fakcie” Łukasz Warzecha. 

Autor stawia fundamentalne pytanie, które pokazuje niezwykłą hipokryzję mediów i łamanie przez dziennikarzy podstawowych standardów zawodowych. Dla czytelników „Opcji na prawo” oczywiście nie jest to żadna nowość, ale społeczeństwo chyba nie zdawało sobie sprawy z fałszu ich telewizyjnych idoli. Reakcje społeczeństwa po śmierci Prezydenta pokazały, że antykaczyzm był w Polsce budowany celowo i w pełni świadomie. Od soboty 10 kwietnia jesteśmy bombardowani pozytywnym wizerunkiem głowy państwa i jego małżonki. A więc jednak można? Istnieją nagrania, na których Kaczyński całuje w policzek swoją żonę, bawi się z dziećmi i opowiada dowcipy. Nie można ich było wcześniej pokazać obywatelom? Okazuje się, że nie wpisywało się to dobrze w misję obrzydzania „wstrętnego Kaczora”. Oczywiście antypisowcy żurnaliści mają świadomość własnej hipokryzji więc starają się jakoś usprawiedliwić przed odbiorcami. Najbardziej kuriozalny i bezczelny piruet intelektualny zrobił w „Polityce” Jacek Żakowski pisząc o Prezydencie Kaczyńskim, że: „ Nie był łatwy. Ale też nie miał łatwo. Był liderem formacji radykalnej, a sam z natury radykałem nie był. Jego polityczne zaplecze było w dużej części brutalne, żądne rewanżu, często bezlitosne. A on był umiarkowany, empatyczny, ciepły, ludzki”. Podobnie pisał Tomasz Lis w Gazecie Wyborczej przypominając, że Lech Kaczyński zaprosił go na uroczy obiad. Warto przypomnieć, że Lis obiecał, że odgryzie sobie język jak Lech Kaczyński nie będzie się ubiegać o reelekcje. Ma Pan jeszcze język Panie Tomaszu?

Czołowi krytycy PiS-u i braci Kaczyńskich starają się dziś przeciwstawić Lecha Jarosławowi, sugerując, że tragicznie zmarły Prezydent był więźniem ideologii drugiego bliźniaka. Każdy średnio zorientowany w polskim życiu politycznym człowiek wie, że nie da się oddzielić poglądów braci Kaczyńskich. „ Kiedy mówimy o postawie i poglądach Lecha Kaczyńskiego, w rzeczywistości mówimy o poglądach braci Kaczyńskich. Byli osobnymi podmiotami. Każdy z nich miał własne życie i karierę polityczną. Były one jednak ze sobą ściśle związane. Swoje myślenie polityczne wypracowali wspólnie. Dlatego tak oburzające są dziś próby przeciwstawiania  sobie ich osób”- pisze w „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein. Część komentatorów przekonuje, że czas żałoby narodowej po śmierci pary prezydenckiej uświadomił Polakom w jakiej zakłamanej rzeczywistości żyją a eksplozja miłości oraz szacunku dla Lecha Kaczyńskiego jakiej doświadczaliśmy wynika z wyrzutów sumienia, że tak niesprawiedliwie pierwsza osoba w państwie była przez 5 lat traktowana. „A jednak go kochali” napisali na okładce swojego pisma redaktorzy Gazety Polskiej. Możliwe, że to prawda. Jednak by przekonać się czy faktycznie śmierć Prezydenta Kaczyńskiego spowoduje powrót do idei tzw. IV RP trzeba poczekać kilka lat a przynajmniej do najbliższych wyborów prezydenckich. Jarosław Marek Rymkiewicz napisał: „ Nie mogę patrzeć na krokodyle te łzy. Ludzi, którzy Go nienawidzili, którzy nim gardzili, którzy nim pomiatali, teraz płaczą nad Jego trumną. Dość tego. Politycy, którzy mówili o dorżnięciu watahy, którzy po zamachu w Gruzji mówili, że to był śmieszny zamach na śmiesznego człowieka, powinni raz na zawsze zniknąć z polskiego życia publicznego”. Są to jednak pobożne życzenia.

Radosław Sikorski już dwa dni po katastrofie dał do zrozumienia w Gazecie Wyborczej, że Putin był przejęty rozmiarami tragedii i zmienił swoje nastawienie do Katynia bowiem kilka dni wcześniej zszokował go swoimi słowami o zbrodni sprzed 70 lat premier Donald Tusk. Czy można się spodziewać, że dziennikarze nie zaczną po żałobie znów walić w Kaczorów jak w bęben  skoro cyniczni politycy nie mają oporów by robić to ( jeszcze w zawoalowany) już teraz?  Może zrobią to troszkę delikatniej. Mimo ciepłych słów Adama Michnika o „Leszku” Kaczyńskim, Gazeta Wyborcza już atakuje „pisowskich” dziennikarzy. Piotr Stasiński, w rzekomej trosce o pamięć po Prezydencie Kaczyńskim, zganił Jana Pospieszalskiego za dywagacje o możliwości ewentualnego zamachu na Prezydenta. „ Pospieszalski, Krasnodębski i Gwiazda uczynili zmarłego prezydenta wspólnikiem własnych obsesji. Znieważyli go, czyniąc zeń patrona swych podłych myśli”. Znacie ten język? Usłużni antykaczyzmowi dziennikarze wcale się nie zmienili. Oni po prostu 10 kwietnia ukradli zmarłego Prezydenta i wsadzili go do swojego obozu, przeciwstawiając go jego byłemu obozowi politycznemu,

Łukasz Adamski. Publicysta Frondy. Redaktor naczelny portalu www.debata.olsztyn.pl

Łukasz Adamski. Teolog, dziennikarz, publicysta. Publikował w Ozonie, Gazecie Polskiej, Rzeczpospolitej, Polsce „The Times", Uważam Rze. W Polskim Radiu Olsztyn prowadził autorską audycję „ Kontrowersyjny Salon". Obecnie jest publicystą portalu Fronda i naczelnym portalu Debata. Napisał książkę „Wojna Światów w Popkulturze".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka